Terapia

Na terapię natknęliście się w różny sposób: przeczytaliście w Internecie, polecił ją znajomy, a może skłonił rodzic. Program terapeutyczny brzmiał na pewno lepiej niż proszenie o skierowanie do psychiatry albo psychologa i dlatego spędziliście z Przewodnikiem prawie osiem miesięcy. Pierwsze dziesięć spotkań odbywało się w miejscach publicznych: kawiarniach, barach, czasem wychodziliście do kina lub spędzaliście godzinę w parku. Panowała zasada, że nie można się w jakikolwiek sposób dotykać. Poznaliście się. Na początku z imienia, później dowiadywaliście się o sobie nowych szczegółów. Łączyła was bezsilność w walce ze swoimi słabościami – nienawidziliście siebie albo innych ludzi. Kolejne dziesięć spotkań organizowaliście już sami. Każdy z was miał wybrać jedno miejsce: park trampolin, basen, saunę, ulubioną kafejkę, czy ceniony klub. Pozwolono wam już się dotknąć, więc powitalne przytulenie szybko weszło w nawyk. Następne spotkania znów zostało pozbawionych dotyku. Tym razem spotykaliście się w prywatnych mieszkaniach uczestników terapii, gdzie jedliście kolację i wracaliście do domów. Ostatnie dwa tygodnie spędziliście tu, na końcu świata. Leśniczówka w głuszy, bez prądu i bieżącej wody może wydawać się horrorem, ale Przewodnik uznał, że to idealne miejsce na wyciszenie i zakończenie programu terapeutycznego. Okazało się, że co innego spotykać się na półtorej godziny w tygodniu, a co innego mieszkać ze sobą, jeść ze wspólnego garnka i chodzić razem wieczorem do sławojki, by potrzymać świecę. Rąbaliście drewno, ciągnęliście wodę ze studni, wyruszaliście na długie spacery wzdłuż rzeki. Pozbawieni zegarów, kalendarzy i elektroniki szukaliście wewnętrznego spokoju. Co wieczór zbieraliście się w kole, rozmawialiście, wykonywaliście ćwiczenia Przewodnika. W nocy spaliście blisko siebie i tylko śpiwory rozdzielały wasze ciała. Dzisiejsza noc jest ostatnią. Na dworze pada letni deszcz, w domku pali się piec, na którym stoi czajnik. Wiecie, że kiedy nadejdzie poranek przyjedzie stary Jelcz, którym wrócicie do domu i już nigdy więcej się nie spotkacie.